Ulubiony napój
Kilka słów o bajce
Gdy stół w jadalni zapełnił się kolorowymi owocami i warzywami, dzieci nie mogły oderwać od nich wzroku. Wymieniały kolory i zastanawiały się, co za danie mama będzie tym razem gotować. Gdy wspomniała o dwóch tajemniczych pomocnikach, pytań w głowach Krzysia i Oli było jeszcze więcej.
Na szczęście już po chwili wszystko się wyjaśniło. Tego dnia rodzice postanowili urządzić sokową ucztę i zabawić się w owocowo-warzywną zgaduj zgadulę. Kto okazał się najlepszym znawcą soków? Tego dowiesz się z bajki. Być może sam spróbujesz urządzić coś podobnego u siebie w domu. To dobry sposób, by przekonać swoje dzieci do zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń i zachęcić je do picia soków, zamiast słodkich gazowanych napojów.
Posłuchaj:
Ulubiony napój
Kolorowa piramida
– Pomarańczowy, czerwony, zielony, żółty, biały, znów zielony, jeszcze jeden pomarańczowy i jeszcze jeden czerwony – Ola nie mogła się powstrzymać przed nazwaniem wszystkich kolorów, jakie widziała na stole w jadalni.
Byłem w przedpokoju, gdy ją usłyszałem i nie bardzo wiedziałem, o czym mówi i po co te wszystkie kolory wylicza. Może mama kupiła jej kolorowe kredki albo modelinę? A może ma nowy papier kolorowy i przewraca właśnie kartki?
Zamiast się dłużej zastanawiać, pobiegłem szybciutko do jadalni i moim oczom ukazał się niezwykły widok: na stole przed Olą leżała góra kolorów i to właśnie na nie patrzyła dziewczynka, gdy wypowiadała ich nazwy.
Co to takiego i czemu jest tego tak dużo? Gdzie dziś wszyscy zjedzą obiad? I co to za urządzenia stoją w kuchni, takie, których wcześniej tam nie widziałem?
– Mamo, to z czego najpierw robimy sok? – moje rozmyślania przerwało pytanie Krzysia, który stał po drugiej stronie stołu, ale za tą górą czegoś kolorowego, nie mogłem go zobaczyć. Usłyszałem tylko jego głos.
– To zależy od was. Tata dziś zaszalał na bazarku. Kupił tyle owoców i warzyw, jak nigdy dotąd. Ale na pewno nic się nie zmarnuje, bo mamy dwóch nowych pomocników – odpowiedziała z kuchni pani Ewa.
O jakich pomocnikach ona mówi? Czyżby ktoś jeszcze był w domu oprócz rodziny Pogodnych? Nikogo tu nie widziałem? Może są jeszcze przed domem z panem Andrzejem, bo jego też nie widziałem.
– Już jestem kochani – z przedpokoju dobiegł mnie głos pana Andrzeja. Może teraz uda mi się poznać tych tajemniczych pomocników, o których wspomniała pani Ewa.
Spojrzałem w stronę korytarza prowadzącego do przedpokoju i zobaczyłem pana Andrzeja. Czekałem więc, aż pojawią się pomocnicy, ale…nikogo tam nie było. Ani śladu po kimś, o kim jak sądziłem, wspomniała pani Ewa.
– Jak tam? Podobają się wam dzisiejsze zakupy? Skorzystałem z dużej promocji i dzięki temu razem z wyciskarką do soków, kupiłem też urządzenie do koktajli. Z takimi pomocnikami na pewno poradzimy sobie są z tą górą owoców i warzyw – powiedział pan Andrzej i wszedł do kuchni, po której krzątała się jego żona, przygotowując miejsce dla umytych owoców i warzyw.
Teraz już wszystko jasne. Ci pomocnicy to sokowirówka i wyciskarka do soków, a ta góra kolorów na stole, to warzywa i owoce. Dobrze, że przyszedłem wcześniej z ogrodu, bo nie chciałbym przegapić takiej super zabawy w kolory.
Nagle ze stołu potoczyło się coś pomarańczowego. Odskoczyłem w pierwszej chwili, ale zatrzymałem się i łapką dotknąłem dużej i pachnącej kuli. Popchnąłem ją lekko. Potem jeszcze raz i jeszcze raz, a kolorowa piłeczka ze stołu toczyła się i toczyła z powrotem do miejsca, na które upadła. Nawet nie zauważyłem, jak wszyscy zaczęli przyglądać się mojej zabawie i śmiać się coraz głośniej.
– Afik, podaj do mnie, podaj pomarańczową, owocową piłeczkę – zawołała do mnie Ola.
– Nie, podaj do mnie. Ja jestem lepszy w piłkę, niż ona – przekonywał mnie tym razem Krzyś stojący z drugiej strony stołu.
Śmiechu było co nie miara, a ja w końcu trochę niechcący, trochę przypadkiem, podałem do Krzysia, który z tego powodu bardzo się ucieszył. Niestety na tym zabawa się skończyła, bo okazało się, że to nie piłka, tylko pomarańczowy owoc, który nazywa się pomarańcza.
Sokowa uczta
– Mamo, kiedy robimy soki, bo już nie mogę się doczekać – zawołała w stronę kuchni Ola.
– Ja też i już mi ślinka cieknie na sam widok tych wszystkich kolorowych pyszności – dołączył do siostry Krzyś. – Ale możemy zrobić każdy sok w innej szklaneczce, żeby zobaczyć, jakie wyjdą kolory? – zaproponował.
– Tak właśnie chciałam zrobić, bo sama jestem ciekawa, co też nam z tego wszystkiego wyjdzie. I dzięki temu każdy będzie mógł skosztować nowych smaków, których jeszcze nie zna. Kto wie, może się spodobają i codziennie będziemy robić soki. Zwłaszcza teraz, zimą, kiedy każdemu z nas potrzeba dużo witamin, byśmy wszyscy byli zdrowi.
– To my wybierzemy po dwa owoce i dwa warzywa z każdego rodzaju i przyniesiemy je, byś je umyła i przygotowała do zrobienia z nich soku, dobrze mamo – zaproponowała Ola i zaczęła wybierać ze stołu po dwie sztuki z każdego rodzaju. Tak samo zrobił Krzyś. Ola wybierała owoce, a Krzyś warzywa.
Ola zaniosła mamie:
Dwie pomarańcze, dwie cytryny, dwa banany, dwa kiwi, dwa grejpfruty, dwa jabłka, dwie gruszki, dwa granaty i dwa ananasy.
Krzyś w tym samym czasie biegał do kuchni i nosił po kolei:
Dwa pomidory, dwie marchewki, dwa ogórki, dwie rzodkiewki, dwa selery i jedną kapustę, która była tak duża, że i tak z całej nie zrobi się soku od razu.
Gdy wszystkie warzywa i owoce wyszły z kąpieli w kuchennym zlewie, trafiły na ściereczki, gdzie odciekały z resztek wody. Obok nich na sygnał do działania czekała już wyciskarka.
Na kuchennym stole Ola i Krzyś poustawiali wszystkie szklaneczki, jakie tylko były w domu. Policzyli, że trzeba ich będzie aż 15, by do każdej nalać tylko jeden rodzaj soku.
Obserwowałem wszystko z bezpiecznej odległości, bo nigdy nie wiadomo, co znów stoczy się z kolorowej, owocowo – warzywnej góry i wpadnie wprost na mnie, a przecież nie jestem taki duży. Co by to było, gdyby spadła na mnie główka kapusty? Nawet nie chcę o tym myśleć.
Usiadłem pod stołkiem w kuchni i patrzyłam, jak szklanka po szklance zaczęły napełniać się sokami. Kolory były przepiękne: zielone, pomarańczowe, kremowe, czerwone, żółte, białe, W pewnej chwili przez kuchenne okno wpadły promienie słońca i zaświeciły wprost na miejsce, gdzie stały szklanki z sokami.
– Mamo, mamo, patrz jak fajnie teraz wyglądają nasze soki. Jakie są śliczne. Jakby kolorowe lampki na stole. Takie słoneczne lampki owocowe – zawołał w pewnej chwili Krzyś. – Czy możemy już zacząć kosztować tych soków, bo wszystkie tak pachną, że aż mi ślinka cieknie i chciałbym je wszystkie wypić od razu?
Owocowo-warzywna zgaduj zgadula
– Dobrze, ale zrobimy to w trochę inny sposób. Myślę, że dzięki temu wszyscy będziemy się przy okazji wspaniale bawić. To będzie zabawa w owocowo – warzywną zgaduj zgadulę – zaproponowała mama.
– A jak się w to bawi? – zapytała Ola.
– No właśnie, bo ja też nie znam tej zabawy – dodał od siebie pan Andrzej.
– Każdy dostanie specjalną łyżeczkę, taką głębszą, by zmieściło się w niej troszkę więcej soku, niż na zwykłej łyżeczce i z zamkniętymi oczami próbować będzie każdego soku. Gdy skosztuje, spróbuje zgadnąć, z czego to jest sok. Tata będzie zapisywał punkty za każdą dobrą odpowiedź i zobaczymy, kto z nas zostanie rodzinnym znawcą soków. Co wy na to? – z uśmiechem zapytała pani Ewa.
– Super pomysł. Ja się zgadzam – odrzekł Krzyś, a zaraz po nim chęć przyłączenia się do zabawy wyraziła Ola i pan Andrzej.
Ja też byłem ciekaw, jak pójdzie dzieciom to zgadywanie.
– To sok pomarańczowy – stwierdziła Ola, która zaczynała owocowo-warzywną zgaduj zgadulę.
– Brawo. Tak, to jest sok pomarańczowy – przyznała rację Oli mama i podała jej następną szklankę, w której sok był bardzo zielony, ale Ola tego nie widziała, bo przecież miała zamknięte oczy. Nabrała soku na łyżeczkę i na chwilę się zamyśliła.
– Hm…, co to może być? – zastanawiała się na głos… – Hm… nigdy nie piłam takiego soku. Dobra, będę zgadywać. To jest sok z selera.
– Tym razem nie zgadłaś, bo to był sok z kapusty, ale to było rzeczywiście trudne – stwierdziła pani Ewa.
Gdy Ola skończyła swoją rundkę, do zabawy przystąpił Krzyś. Jemu też poszło całkiem dobrze, choć podobnie jak Ola, nie rozpoznał paru soków.
Rodzice uznali, że oni nie będą jednak brali udziału w zabawie, bo znają smaki wszystkich warzywnych i owocowych soków i byłoby to niesprawiedliwe, gdyby startowali razem z dziećmi. Postanowiono więc wyłonić rodzinnego znawcę soków spośród Oli i Krzysia.
I wiecie co się okazało?
Że był remis. Tak. Oboje zostali rodzinnymi znawcami soków. Nie udało im się zgadnąć tylko 3 soków, a potem wybrali te, które smakowały im najbardziej i te wypili po połowie. Inne troszkę zmieszali z tymi, które były smaczniejsze i dzięki temu powstawały mieszkanki, których smaki były tak dziwne i jednocześnie fajne, że każdy chciał wypić jak najwięcej.
Na szczęście w jadalni zostało jeszcze całe mnóstwo warzyw i owoców, dlatego kolejną rundkę zabawy w owocowo-warzywną zgaduj zgadulę zaplanowano na dzień jutrzejszy. Wieczorem rodzice życzyli dzieciom tak kolorowych snów, jak kolorowe były soki z owoców i warzyw, a były naprawdę niezwykłe. Nie tylko kolorowe, ale bardzo smaczne.
To nie wszystko
Na stronie możecie przeczytać też inne, ciekawe i niosące wartościowe przesłanie historie. Gdyby się jednak okazało, że to mało i Twoja pociecha prosi o więcej opowieści kota Afika, jest na to rada. Możesz sięgnąć po bajki zebrane w zbiorze:
Przygody Kota Afika Pozytywne przekonania w formie rymowanek. Wzruszają, śmieszą, uczą, zapadają w serce i umysł
Ebook i audiobook zawiera następujące bajki:
2. Wizyta u pani weterynarz
3. Wyznanie Krzysia
4. Wszystko jest po coś
5. Trudne słowo NIE
6. Czy w ciemności mieszkają potwory?
7. Gdy nie chce się uczyć
8. Lubię siebie
9. Nikt nie musi być winny
10. Kiedy kończy się zabawa
12. Sztuka słuchania
13. Jesteś ważny
14. Każdy jest wyjątkowy
15. Niesprawiedliwe słowa
16. Kto próbuje, temu się udaje
17. Daj mi chwilkę
18. Sukces – to takie proste. Część I
19. Sukces – to takie proste. Część II
20. Potrzebuję twojej pomocy. Część I
21. Potrzebuję twojej pomocy. Część II
Posłuchaj jednej z bajek
Twoje dziecko nie chce pić zdrowych soków?
Jeśli tak, zapewne poniższy dialog wyda ci się znajomy…
Mamo, chce mi się pić. Dasz mi… ? – I tu pada nazwa słodkiego napoju gazowanego.
A może napijesz się soku z pomarańczy, jabłek i limonki? – pytasz z nadzieją w głosie.
Nie. Chcę… . Daj mi szybko, bo chce mi się pić. Nie lubię soku. Wolę… – odpowiada mały wielbiciel gazowanych wynalazków.
Co zrobić, kiedy nasza dziecko nie chce pić zdrowych soków, a zamiast nich wybiera przesłodzone, gazowane napoje? Oto pomysł, który pomoże w zmianie upodobań maluchów, a kto wie, może i samych dorosłych.
To darmowa bajka, w której znajdziecie prosty, ale skuteczny sposób na zainteresowanie małego, spragnionego domownika, napojem zdrowszym i o niebo smaczniejszym od tych gazowanych i przesłodzonych. Niech każdy z domowników weźmie w nim udział. Miło spędzicie czas, wypełnicie go wspólną zabawą, a na koniec, będziecie rodzicami bogatszymi o wiedzę na temat ulubionych smaków swoich dzieci.
My, dorośli, też mamy swoje smaki i jak pisałem w bajce „Ulubiona potrawa”, nie zawsze wszystko nam smakuje, a bywa, że niektórych potraw nie damy rady nawet przełknąć.
Podając coś do picia, ważne jest to, co wykorzystują spece od reklam: zwrócenie uwagi na najistotniejsze elementy produktu. Te zaś mają trafiać w smaki odbiorców i zaspokajać ich potrzeby. Dziś sami możemy wcielić się w rolę twórcy takiej reklamy. Może pomyślimy o wspólnym narysowaniu etykiet na butelki ulubionych soków? Potem ustawimy je na ladzie w kuchni i pozwolimy dziecku wybrać, na który sok ma dziś ochotę.
Nie mamy nic do stracenia, a zyskać możemy wiele. Może od dziś sami częściej sięgać będziemy po szklankę soku, zamiast wyciągać z lodówki kolejną puszkę… .
*Tekst zawiera linki afiliacyjne do Programu Partnerskiego Wydawnictwa Złote Myśli