Dlaczego dzieci mnie nie słuchają
Niejednemu rodzicowi przychodzi do głowy pytanie: dlaczego dzieci mnie nie słuchają?
Odpowiedź zawiera się w innym pytaniu:
Czy podczas rozmowy z dzieckiem, myślisz co mu zaraz odpowiesz, czy naprawdę słuchasz?
To pytanie przyszło dziś dość niespodziewanie. Choć podobnych chwil zastanowienia miałem już kilka, a dotyczyły one rozmów między dorosłymi, to dziś postanowiłem podjąć temat. Jest ważny, bo wbrew pozorom, od odpowiedzi na to pytanie, wiele w życiu zależy. Zwłaszcza w relacjach z ludźmi, bo przecież to z nimi codziennie rozmawiamy.
Co dzieje się w naszej głowie, gdy rozmawiamy?
Przypomnijmy sobie naszą ostatnią rozmowę – będzie łatwiej pracować na przykładzie.
- Co dokładnie mówiła osoba, z którą rozmawialiśmy?
- Czy pamiętamy szczegóły?
- Jaki był wyraz jej twarzy?
- Jakie emocje kryły się za słowami?
- Czy to, o czym mówiła, było dla niej ważne, czy nie?
Kiedy o czymś opowiadam, chcę, by druga osoba słuchała mnie z uwagą. Tak, bym wiedział, że naprawdę mnie słucha. To widać. Rzuca się w oczy, gdzie jest w momencie wypowiadania przeze mnie słów.
Choć ich ciało jest fizycznie obecne podczas rozmowy, to nie można tego samego powiedzieć o ich umyśle. Nawet jeśli nasz rozmówca wydaje się być obecny tu i teraz, to w jego głowie w tym samym czasie, gdy z naszych ust wydobywa się kolejne zdanie, powstaje odpowiedź.
Na jakie pytanie? Riposta na które stwierdzenie? Bo o czym ja tak naprawdę mówię – tego zwykle osobą myśląca nad swoją kwestią, nie wie. Nie słucha, choć kiwa potakująco głową. Jednak to tylko pozory. Ona czeka na odpowiedni moment, by wyrzucić z siebie swoje przemyślenia i podzielić się mądrością, która nie może się doczekać, by ujrzeć światło dzienne.
Jak się domyślamy, nasz rozmówca też oczekuje, byśmy z uwagą go wysłuchali. Przecież to coś wyjątkowego i na pewno będziemy pod wrażeniem. Czy aby na pewno? Przecież my – podobnie jak on przed chwilą – gdy tylko przestaliśmy mówić, zanurzamy się w gąszcz własnych myśli i zaczynamy tworzyć kolejną odsłonę naszej mądrości.
Nie słuchamy. A przynajmniej nie tak, jakbyśmy chcieli by słuchali nas inni.
Czy można to jakoś zmienić?
Tak. Wystarczy, że zaczniemy od siebie.
Przy najbliższej rozmowie skupmy się maksymalnie na tym, co i o czym mówi druga osoba:
- Zaprzęgnijmy do pracy naszą wyobraźnię i stwórzmy kolorowy obraz tego, o czym mówi.
- Poczujmy to.
- Przenieśmy się do miejsca, sytuacji, historii, którą słowami maluje człowiek.
Ciekawe przy tym jest to, że zmniejsza się, a nawet czasem znika napięcie związane z obawami, że nie jesteśmy dobrym rozmówcami. Kiedy słuchamy uważnie, całym sobą, myśli będące częścią dialogu, pojawiają się same.
Wróćmy do pytania z początku tych rozważań:
Dlaczego dzieci mnie nie słuchają?
Słuchając dzieci, myślimy jak dorośli. Często towarzyszy nam przekonanie, że
- musimy podzielić się jakąś mądrością,
- udzielić dobrej rady,
- poddać pomysł,
- przedłożyć gotowe rozwiązanie problemu,
- zmienić uczucia, które wypełniają naszą pociechę, a nie należą do najmilszych.
- powinniśmy w każdy możliwy sposób chronić dzieci przez trudami, cierpieniami, kłodami, na które trafiło po drodze do dorosłości.
Ale tak się nie da.
Nie słuchając, co tak naprawdę chce powiedzieć ten mały człowiek, nie jesteśmy w stanie mu pomóc. Co więcej: odzywając się, najczęściej jedynie pogarszamy sytuację i odbieramy nadzieję na zrozumienie, którego oczekuje nasz młody rozmówca.
Zwykle potrzeba niewiele – przytaknięcie, potwierdzenie, że rozumiemy, co czuje, wysłanie sygnału, że jest dobrze tak, jak jest i w tym momencie wiemy, że nie chodzi o szybkie znalezienie wyjścia z trudnej sytuacji, czy uwolnienie od cierpienia.
Chodzi o bycie z człowiekiem, który cierpi, zmaga się z czymś, został zraniony.
Zamiast wyciągać rodzicielskie działa na krzywdziciela, spójrzmy w oczy, obejmijmy ramieniem i pokażmy, że jesteśmy. Cali – myślami, ciałem, uczuciami, emocjami. Dajmy pełną akceptację i miłość. Pozwólmy dziecku poczuć to, co czuje. Wszystkie uczucia i emocje są ważne. Negując je i gasząc jak wielki pożar, przekazujemy informacje, że są złe i świadczą o słabości, nieporadności i bezsilności.
Zawsze jest czas na podanie gotowej odpowiedzi, rozwiązanie, wskazanie drogi wyjścia.
Zróbmy to, jeśli zostaniemy o to poproszeni, ale i tu, pomyślmy, czy w tej konkretnej sytuacji, nie lepiej będzie, jeśli pomożemy znaleźć odpowiedź, która jest w dziecku.
Będzie dużo więcej warta, gdy samo je odkryje, korzystając jedynie z naszych podpowiedzi, małych pytań, wsparcia i niewielkiego naprowadzenia.
Znamy pojęcia coachingu. Czy nie warto pomyśleć nad zdobyciem pewnym umiejętności z tej dziedziny? Coach nie daje gotowych rozwiązań. On pomaga je wydobyć z siebie osobie, która do niego przychodzi. Jeśli dzieci cię nie słuchają, na pewno znajdziesz czas, by nieco zgłębić ten temat. Na tej stronie, bądź na innej. Ważne, by zrobić coś w tym kierunku.
Zostawiam cię z tym pomysłem i z odrobiną moich przemyśleń. Niech przyniosą dużo dobra. Niech nie pozostaną bez echa, a kiedy takie się pojawi, z przyjemnością o tym poczytam w pozostawionym przez ciebie komentarzu.