Jak nietrafiony prezent – czy tak właśnie się czuję
Czy czułeś się kiedyś jak nietrafiony urodzinowy prezent?
Że twoje życie jest takim właśnie prezentem, o który nie prosiłeś?
Skąd to pytanie i porównanie?
Z życia. Przecież większość z nas, ludzi, wciąż z czegoś jest niezadowolona. Chmura narzekań unosi się nad ziemią i przenika każdą komórkę jej mieszkańców, zatruwając serca i umysły.
Nie podoba mi się mój wygląd. Nie lubię siebie. Jestem do niczego. Mam za duży nos ( ja naprawdę mam spory). Za małe piersi, za krzywe zęby. Nie mam góry pieniędzy. Nie mam zdrowia. Pracę mam do d…. Całe moje życie jest jedną wielką pomyłką…..
Kto te wszystkie kłamstwa wcisnął nam w głowy?
Co więcej. Kto miał nad nami tak wielką władzę, że to ciągłe poczucie braku stało się jednym z głównych naszych przekonań i niszczy nas każdego dnia? Komu oddaliśmy władzę nad naszym życiem?
Może to wciąż powtarzana wyższość miłości do drugiego człowieka i bycia dla innych tolerancyjnym sprawiła, że zapomnieliśmy o sobie i staliśmy się dla samych siebie tak bezlitośni i okrutni?
Może to właśnie jest przyczyną, ten chory pogląd, że inni są ważniejsi i mamy kosztem siebie samych robić innym dobrze w każdej dziedzinie życia?
Nie chodzi o wpadanie w skrajności, ale o równowagę w dawaniu i braniu. Nie o łapówki też chodzi, jak zapewne się domyślasz, ale o życie chodzi. O moje życie. Twoje. Życie każdego, kto chętniej zajmuje się układaniem życia innych, niż swojego. Uciekamy od swojego życia. Nie lubimy go. Traktujemy życie jak nietrafiony prezent i tak przez wszystkie kolejne dni, które nadchodzą.
Nietrafiony prezent – nie musi takim być
Zmieniać siebie? A może czas na odkrycie siebie na nowo i spojrzenie, jakbyśmy zobaczyli siebie pierwszy raz? Bo przecież ta chwila, która jest teraz, jest nowa. Nasze spojrzenie również. Nie było nas jeszcze takich. Jesteśmy nowi w każdej chwili. Nasze komórki, myśli, uczucia. Wszystko jest nowe. A my patrzymy na to jak na stertę starych ubrań, których noszenia mamy serdecznie dość.
Fajnie, że jestem taki, jaki jestem. Lubię siebie i dobrze mi ze sobą.
Wiem, że nie jestem idealny, ale nie muszę tego kryć.
Dzięki temu mam w sobie więcej radości, pogody ducha, poczucia szczęścia i wolności.
A to jedne z najlepszych darów, jakie mogę ofiarować moim bliskim. Często nic nie robiąc.
Wystarczy, że jestem. Reszta dzieje się sama.
To nie pocieszenie. To słowa, które świadczą o tym, że ten, kto je wypowiada, bardzo siebie lubi. Jest po swojej stronie. A to z kolei pomaga stanąć w swojej obronie, gdy zajdzie taka potrzeba. Nie idzie tak łatwo na kompromisy i nie wierzy zbyt łatwo w to, co inni o nim mówią. Zwłaszcza w to, co jest nieprawdziwe, złośliwe i krzywdzące.
Nawet jeśli spotyka go coś niespodziewanego, to nie wpada od razu w panikę. Przygląda się temu i myśli: Dobrze, że jestem właśnie taki, jaki jestem.
Czy lubię siebie?
To pytanie warto zadawać każdego dnia, dopóki nie będziesz mieć żadnych wątpliwości, że tak. Jedną z oznak, że stało się to twoim udziałem jest dużo rzadsze spoglądanie w lustro. Przynajmniej tak było w moim przypadku. To zachowanie, które wynika z przekonania, że ze mną wszystko w porządku. Lubię siebie. Nie muszę co chwilę sprawdzać, jak wyglądam. Spoglądam, by się uczesać, ogolić, ubrać. Nie rozbijam w jednej chwili wszystkich luster.
Popatrz w lustro i powiedz: Lubię cię.
Jak się czujesz w takiej chwili? Dziwnie? Nieswojo? Nienaturalnie? Sztucznie? Jeśli tak, to czemu? Co powoduje ten zgrzyt między tym, co mówisz, a tym, co czujesz?
Lubię siebie
Czy rodzice powinni lubić siebie samych?
Tak.
Czy rodzice lubią siebie samych?
Rzadko…
I tak z pokolenia na pokolenie… . Aż ktoś nie wpadnie na pomysł, by przerwać tę życiową sztafetę. Tylko w ten sposób może sprawić, że kolejne pokolenia wejdą w dorosłe życie bez poczucia niedoskonałości i wybrakowania, przekonane, że są OK a ich życie jest bardziej niż w porządku.
Kiedy lubimy siebie, inni wyczuwają to na odległość. Dzięki nam oni też zaczynają lubić siebie, bo nie czują tego napięcia, jakie powstaje przy spotkaniu osób udających kogoś innego niż są, kryjących swoje słabe strony. Próbujących zasłonić swój cień, którego nie akceptują i którego się wstydzą.
Jeśli wyczują to dorośli, to z pewnością nie ukryje się to przed dziećmi. Też będą udawać i sprawdzać, czy teraz tato je lubi, czy może muszą się bardziej postarać. Nie muszę przekonywać nikogo, że samo mówienie dzieciom, by lubiły siebie, bo…, to mało skuteczny sposób. Nic nie zastąpi rodzicielskiego świadectwa. Nic.
“Jestem jednym z najważniejszych INNYCH i od dziś zaczynam o tę osobę z miłością dbać”.
To przesłanie ode mnie dla ciebie. Bądź w swoich oczach najważniejszy. Nie zaślepiony sobą, ale cieszący się swoją obecnością. Bo mając w sobie tę radość, będziesz miał co dać innym. Przestaniesz rozsiewać zgorzknienie, smutek, pretensje, żal i pseudo miłość, zwaną czasem dobroczynnością i poświęceniem dla innych.
Trudno jest dbać o innych, nie dbając naprawdę o siebie. Trudno szanować innych, pogardzając jednocześnie sobą.
To moje widzenie świata. Przez wiele lat chciałem się zmienić. Teraz pragnę odkrywać siebie na nowo. Takiego, jakim jestem. Naprawdę.
Możesz zacząć robić to samo. Od dziś.