12. Niebezpieczna wyprawa do parku
Kilka słów o bajce
Jak to wśród przyjaciół bywa, gdy tylko ktoś potrzebuje pomocy, łączą swe siły i ruszają na ratunek. Tak też było i tym razem, gdy w potrzebie znalazła się mała myszka. Wyprawa do parku okazała się jedynym sposobem, by znaleźć jej rodziców. Nikt jednak nie przypuszczał, że w jej trakcie dojdzie do niespodziewanego spotkania. Choć wszystko wyglądało bardzo groźnie, to ostatecznie za sprawą tajemniczego bohatera i wybawcy, skończyła sie dla wszystkich dobrze.
Gdyby nie zaczarowane okulary i ich niezwykłe właściwości, Afik, Rudaska, Ślinek, Plątałek, Igiełka i Kropek, pewnie nigdy nie dowiedzieliby się, kto uratował im życie. Również nie doszliby do wniosku, że nawet najtrudniejsze i niebezpieczne zdarzenia, mogą ich doprowadzić do czegoś dobrego.
12. Niebezpieczna wyprawa do parku
– Wie.., ja… …leźć …nę Py…! – krzyczał Igiełka, turlając się w stronę przyjaciół. Obok niego biegła roześmiana myszka, potakując głową, jakby chciała potwierdzić, że zgadza się z jeżykiem.
Gdy ten się zatrzymał, spojrzał na Ślinka, Rudaskę, Kropka, Plątałka i Afika. Jednak zamiast okrzyków radości i mnóstwa pytań, których się spodziewał, nie usłyszał nic. Nikt słowem się nie odezwał. Patrzyli tylko, a to na niego, a to na Pysię, wytężając uszy i wpatrując się w oboje, jakby na coś czekali.
– No co, nie cieszycie się? – zapytał zdziwiony jeżyk.
– Niby z czego? – dopytała Rudaska.
– Przecież przed chwilą powiedziałem, że wiem, jak odnaleźć rodzinę …
– Aaa! – chórem zawołali, jakby nagle coś do nich dotarło. Od razu zaczęli dopytywać o szczegóły, przekrzykując się przy tym i zagłuszając każde słowo, które Igiełka próbował im przekazać.
Plan poszukiwań rodziców Pysi
Okazało się, że w nocy, kiedy Pysia nie mogła zasnąć, długo rozmawiała z jeżykiem. Opowiedziała mu ze szczegółami, skąd wyruszyła jej rodzina, co widzieli po drodze i jak wyglądało miejsce, w którym zauważyła ważkę z kolorowymi skrzydłami.
Igiełka przekazał to przyjaciołom, a ci doszli do wniosku, że jedyne miejsce, gdzie Pysia mogła się zgubić, to park. Nigdzie indziej nie ma takich ścieżek i ustawionych przy nich ławek. Poza tym tylko tam płynie niewielki strumień, przy którym kręci się mnóstwo kolorowych ważek.
Wyprawa do parku wydawał się najlepszym rozwiązaniem, dlatego Plątałek na Igiełce, Ślinek na Afiku i Pysia na Rudasce, czym prędzej ruszyli w drogę. Tymczasem Kropek wzbił się w powietrze i stamtąd, jak mały dron, miał mieć na wszystko oko.
Niestety w miejscu, o którym mówiła myszka, nie było już jej rodziców. Jedynie kolorowe ważki, wciąż kręciły się wokół kamieni i przypominały Pysi tamten moment.
W takiej sytuacji przyjaciele postanowili się rozdzielić i w dwójkach rozejrzeć się po różnych częściach parku. Igiełka z Plątałkiem poszli w stronę stawu, Afik ze Ślinkiem mieli sprawdzić przy starym, przewróconym drzewie, a Rudaska z Pacysią ruszyły w kierunku miejsca, gdzie ludzie zwykle urządzają sobie piknik. Kto wie, może rodzice myszki zatrzymali się tam, gdzie pod koniec dnia można było znaleźć całkiem sporo jedzenia. Okruszki, kawałki pizzy, małe ciastka, plasterki sera czy cokolwiek, co wciąż stanowiło smakowity kąsek dla małych mieszkańców parku.
Kropek tymczasem, slalomem przemierzał miejsca najbardziej odległe. Był szybki i zwinny, a do tego bardzo spostrzegawczy. I choć głośno tego nie mówił, miał nadzieję, że to jemu pierwszemu uda się znaleźć rodzinę Pysi.
Ucieczka
– Uciekajcie! – zawołała nagle Rudaska i o mało nie gubiąc myszki, ruszyła w stronę miejsca, w którym wszyscy mieli się spotkać po zakończeniu poszukiwań. Biegnąc co sił w łapach, wciąż powtarzała to jedno słowo. Miała nadzieję, że dotrze ono do jej przyjaciół i w porę uda im się schronić przez dwoma ogromnymi psami. Nie wiedziała, czy komuś uciekły, czy może mieszkają w parku, ale ślina cieknąca z ich pysków, na pewno nie świadczyła o ich pokojowych zamiarach. Tym bardziej że od razu zaczęły warczeć i szczekać, po czym jak z procy ruszyły w jej stronę.
Biegnąć przed siebie, Rudaska kątem oka zobaczyła pędzącego Afika, który podobnie jak ona, zmierzał w kierunku wyjścia z parku.
– A gdzie Igiełka z Plątałkiem? – rozglądają się uważnie, Rudaska próbowała dostrzec poruszające się liście. Tak właśnie wyglądało zwykle przejście jeżyka przez park. Nie szedł po liściach tylko pod nimi, jak mały pług śnieżny rozgarniający na boki hałdy śniegu.
– Jest tam! – piskliwym głosem krzyknęła Pysia, pokazując łapką na leżącą grubą gałąź, tuż przy żywopłocie otaczającym park.
Gdy cała szóstka wciąż biegnąc, znalazła się na ścieżce prowadzącej do Pogodnego Ogrodu, z naprzeciwka dobiegło ich groźne szczekanie. Psy były mądrzejsze, niż im się wydawało. Zamiast biec za nimi, postanowiły odciąć im drogę do domu.
Przyjaciele nie myśląc wiele, zrobili w tył zwrot i pędem ruszyli w głąb parku. Za namową Rudaski, znów rozdzielili się na trzy pary i każda pobiegła w inną stronę. Dzięki temu przynajmniej jednej nie będą gonić psy. Tą parą była Pysia i Rudaska, które dopiero po dłuższej chwili, zatrzymały się za dużym, lekko spróchniałym drzewem.
Niespodziewane spotkanie
W szerokim pniu, tuż przy ziemi, zauważyły niewielki otwór, podobny do dziupli. Przysypany liśćmi, był prawie niewidoczny, ale nie dla bystrej wiewiórki. Sprawdziwszy, czy nikt jej nie widzi, Rudaska ostrożnie weszła z Pysią do środka.
– Mama? – niepewnym głosem odezwała się Pysia.
– Pysiu, córeczko, tak się o ciebie martwiliśmy. Jak dobrze, że cię widzę – obejmując małą myszkę łapkami, mama mysz nie mogła powstrzymać łez radości. Tata, który przecierał oczy ze zdumienia, teraz też objął Pysię i przez chwilę, cała trójka trwała w szczęśliwym uścisku.
Rudaska patrzyła na mysią rodzinę i nie mogła uwierzyć w ten dziwny zbieg okoliczności. Bo przecież wcale nie szukały rodziców Pysi, tylko uciekały przed groźnymi psami. No cóż. Widocznie tak miało być, choć wiewiórka nijak nie mogła sobie tego poukładać w głowie.
Gdy pień drzewa wypełniał się szczęściem mysiej rodziny, reszta przyjaciół od dłuższej chwili trwała w równie wielkim zdziwieniu, co Rudaska. Afik ze Ślinkiem ledwo uszli z życiem, kiedy goniący ich pies zbliżył się na odległość jednego skoku. Gdy Ślinek kątem oka zobaczył szybującego w ich stronę, śliniącego się potwora, zamknął oczy i krzyknął tylko: Szybciej!
To wystarczyło, by Afik włączył kocie turbo i driftując po liściach, skręcił za żywopłot. Biegł jeszcze przez chwilę, nasłuchując szczekania psa. Jednak choć odchylał uszy jak najbardziej do tyłu, to żaden groźny dźwięk do nich nie wpadł. Wbiegł więc ze Ślinkiem za spróchniały konar i zatrzymał się. Wciąż słuchając, ostrożnie wychylił najpierw nos, a potem jedno oko i ucho. Wokół było cicho, jak makiem zasiał. Nawet wiatr ustał, jakby nie chciał przeszkadzać wystraszonym zwierzętom w odkryciu, że są już bezpieczne.
Uratowani
– Jak to możliwe, że go zgubiliśmy? – zastanawiał się wciąż wystraszony Ślinek. – Na własne oczy widziałem, jak leciał w naszą stronę i gdybyś nie przyspieszył… . Ślinek zamknął oczy ze strachu przed tym, co mógł zobaczyć w swojej głowie.
– Ciekawe, co z resztą naszej paczki – zastanawiał się Afik. – Mam nadzieję, że im też udało się uciec i są już bezpieczni.
To prawda. Podobnie jak Pysia z Rudaską, również jeżyk z pajączkiem, zdziwieni, że udało im się ujść z życiem, cieszyli się, że psy odpuściły. Choć nikt nie wiedział, dlaczego tak się stało, to najważniejsze, że wszyscy byli cali i zdrowi.
Okrzykom radości nie było końca, gdy spotkali się w miejscu, z którego rozpoczęli poszukiwania. Była tym większa, że misja, której celem było odnalezienie rodziców Pysi, zakończyła się powodzeniem. Słysząc gromkie śmiechy, do reszty dołączył też Kropek. Trochę żałował, że to nie jemu udało się odnaleźć zaginione myszki, ale tylko przez chwilę. W końcu liczyło się to, by rodzina znów była razem. Wciąż jednak nie wiedział, że przyjaciele cieszą się nie tylko ze szczęścia mysiej rodziny, ale też z powodu ujścia z życiem.
W drodze do Pogodnego Ogrodu, jeden przez drugiego, przyjaciele opowiadali Kropkowi, jaką to przygodę przeżyli. Podzielili się też nierozwiązaną zagadką, związaną z cudownym ocaleniem. Nikt bowiem nie miał pojęcia, jak to możliwe, że psy odpuściły pościg. W końcu były dużo szybsze, no i lepiej znały park. Mogły nie tylko złapać czwórkę za którą goniły, ale też wytropić Rudaskę z Pysią. Nic takiego się jednak nie stało i nikt nie wiedział, dlaczego. Może, gdyby przyjaciele nie przeżyli tak strasznej przygody, od razu przypomnieliby sobie o czymś, co na pewno pomogłoby im tę zagadkę rozwiązać.
Tego nikt się nie spodziewał
Wieczorem, gdy rodzina Pysi poszła spać za szopą, reszta przyjaciół zebrała się przy ogrodowej lampce. Chcieli nie tylko porozmawiać o tym, co się wydarzyło, ale przede wszystkim dowiedzieć się, dlaczego psy zrezygnowały z dalszego pościgu.
Już po chwili, wszyscy siedzieli przed zaczarowanymi okularami i czekali na rozpoczęcie seansu. Gdy tylko pojawiły się pierwsze kolory tęczy, oczom przyjaciół ukazał się znajomy widok.
Szybko wyjaśniło się, czemu bardzo szybko Rudaska i Pysia przestały słyszeć szczekanie psów. Ponieważ były tylko dwa, musiały wybrać, kogo będą ścigać, a kogo nie. Tej dwójce się udało i od początku były bezpieczne.
Pies, który pobiegł za Igiełką i Plątałkiem, był niemal pewien, że uda mu się dopaść małego iglaka. W końcu, jak szybko mógł biec mały jeż po parku pełnym liści? W porównaniu z psem, na pewno bardzo wolno.
Jak wielkie było jego zdziwienie, gdy już na samym początku pościgu, drogę zastąpił mu inny, większy od niego pies. Jego kły były groźne i widać było, że nie zamierza ustąpić.
Niestety, nikt z przyjaciół nie mógł zobaczyć dokładnie, jak wyglądał obrońca, bo na filmie widać go było jedynie z tyłu. Zaraz też zniknął między drzewami, jakby bardzo mu się spieszyło. Na szczęście to nie był koniec wyświetlanego przez zaczarowane okulary filmu.
Od samego początku Ślinek nie mógł się doczekać sceny, w której zobaczy szybującego w jego stronę wielkiego psa. Gdyby nie turbo Afika, wpadłby prosto na nich. Oczy wszystkich zrobiły się dwa razy większe, gdy w pewnym momencie zobaczyli coś niezwykłego. W czasie, gdy Afik ze Ślinkiem driftem na liściach skręcał w lewo, goniący ich pies w trakcie wyskoku został przewrócony przez innego, jeszcze większego. I było to ten sam, który chwilę wcześniej uratował Igiełkę i Plątałka. Warcząc i szczekając, chwilę musiał postraszyć przeciwnika, aż tamten w końcu ustąpił.
Znajomy bohater
Choć wszystko działo się bardzo szybko, to tym razem wszyscy zobaczyli psa, który ich obronił, w całej okazałości.
– To Fafik! – krzyknął Afik, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył.
– Tak, to Fafik nas uratował. Musimy się jak najszybciej z nim spotkać i mu podziękować – pełnym radości głosem zawołał Ślinek.
Przyjaciele tak bardzo się cieszyli, że swoimi okrzykami obudzili rodzinę Pysi. Cała trójka przyszła pod ogrodową lampkę i już po chwili dowiedziała się, co było przyczyną tej wielkiej radości.
– Wiecie co? – zwrócił się do wszystkich Igiełka. – Ja myślę, że bez tych psów, które nas goniły, nigdy nie znaleźlibyśmy rodziców Pysi.
Widząc zdziwione miny przyjaciół, kontynuował.
– Nie mówię, że fajnie być gonionym przez wściekłe psy, ale sami widzieliście, że za pierwszym razem szukaliśmy w niewłaściwym miejscu. Tam, gdzie dobiegła Rudaska, nigdy się nie zapuszczaliśmy. Nie pomyślelibyśmy więc, by ich tam szukać, bo nie mieliśmy pojęcia, że takie miejsce w parku istnieje. Jest na jego drugim, najdalszym końcu, a my zawsze bawimy się niedaleko wejścia.
– To prawda – Afik przyznał rację Igiełce. – To dziwne, ale wygląda na to, że nawet, gdy w życiu spotyka nas coś złego w życiu, może nas to doprowadzić do czegoś wspaniałego. Trzeba tylko umieć to zobaczyć i o tym pamiętać. Jak w rymowance, której nauczyła mnie mama:
To, co teraz dzieje się, dobrze dla mnie skończy się.
Wspaniały pomysł myszek
To był niezwykły i zarazem bardzo męczący dzień. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Przyjaciele umówili się w tym samym miejscu następnego dnia, by pomyśleć o nowym domu, w którym mogłaby zamieszkać mysia rodzina. Okazało się bowiem, że bardzo spodobał im się Pogodny Ogród i postanowili zostać tu na stałe. Najbardziej z pomysłu ucieszyła się Pysia, która nigdy nie miała tak wielu i tak wspaniałych przyjaciół, z którymi mogłaby spędzać czas.
O tym, jakie to ważne, by mieć przy sobie kogoś takiego, miała się przekonać już następnego dnia, gdy w odwiedziny wraz z opiekunami, przyjechał Fafik i Bączek.
c.d.n.
To nie wszystko
Na stronie możecie przeczytać też inne, ciekawe i niosące wartościowe przesłanie historie. Gdyby się jednak okazało, że to mało i Twoja pociecha prosi o więcej opowieści kota Afika, jest na to rada. Możesz sięgnąć po bajki zebrane w zbiorze:
Przygody Kota Afika Pozytywne przekonania w formie rymowanek. Wzruszają, śmieszą, uczą, zapadają w serce i umysł
Ebook i audiobook zawiera następujące bajki:
2. Wizyta u pani weterynarz
3. Wyznanie Krzysia
4. Wszystko jest po coś
5. Trudne słowo NIE
6. Czy w ciemności mieszkają potwory?
7. Gdy nie chce się uczyć
8. Lubię siebie
9. Nikt nie musi być winny
10. Kiedy kończy się zabawa
12. Sztuka słuchania
13. Jesteś ważny
14. Każdy jest wyjątkowy
15. Niesprawiedliwe słowa
16. Kto próbuje, temu się udaje
17. Daj mi chwilkę
18. Sukces – to takie proste. Część I
19. Sukces – to takie proste. Część II
20. Potrzebuję twojej pomocy. Część I
21. Potrzebuję twojej pomocy. Część II
Posłuchaj jednej z bajek
Gdy coś nie idzie po naszej myśli
Czasem trudno jest patrzeć na to, co układa się nie po naszej myśli, jak na prezent od życia. A przecież podczas drogi, zdarzają się różne rzeczy. Jeśli wiemy, dokąd zmierzamy i cel mamy wciąż przed oczami, nawet nieprzewidziane i niebezpieczne zwroty akcji, nie zniechęcą nas do dalszej podróży. Co więcej, mogą się stać cenna wskazóką albo też z ich pomocą trafimy na lepszą i prostszą drogę do miejsca, do którego zmierzamy.
Warto samemu uczyć się takiego patrzenia na życie i uczyć tego swoje dzieci. Dzięki temu będą umiały dostrzec coś dobrego nawet w bardzo zakręconych zdarzeniach, które staną się ich udziałem.
*Tekst zawiera linki afiliacyjne do Programu Partnerskiego Wydawnictwa Złote Myśli